a
IndeksLatest imagesRejestracjaZaloguj
Morningstar



 

 Morningstar

Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Go down 
AutorWiadomość
Go??

Anonymous

Morningstar Empty
PisanieTemat: Morningstar   Morningstar EmptySob Lip 20, 2013 11:15 pm

Morningstar
alias Quentyn Tarth


Wiek:
32 lata
Miejsce Urodzenia:
Evenfall Hall, Tarth
Stanowisko:
zdecydowany brak i to na własne, dobitnie sformułowane życzenie
Ród:
Tarth

Wygląd:

Mając lat naście Quent był zdania, że po trzydziestce nie czeka już na człowieka nic poza grobem. Dziś, z trzema krzyżykami na karku, nie ma innego wyjścia jak tylko z dnia na dzień prostować własne, młodzieńcze przekonania. Wprawdzie w jego ciemnych, dla wygody krótko ostrzyżonych włosach dałoby się znaleźć kilka siwych pasemek, samemu mężczyźnie daleko jednak do powierzchowności przygarbionego staruszka. Nie należy on co prawda do najwyższych z mieszkańców Westeros, nie można mu jednak odmówić postury godnej wojownika, który całe lata spędził z mieczem w dłoni. Ostre słońce Essos zdążyło wypalić bezpowrotnie jego dawniej dość bladą skórę, a na obecnie już kilka odcieni ciemniejszym, znaczonym licznymi plamkami "płótnie" lepiej widać zmarszczki wokół ust i oczu panicza z Tarth, których ów nabawił się przez charakterystyczny uśmiech, prawie nigdy nieznikający z jego paszczy. Jasne, wiecznie roześmiane oczy najemnika obserwują otaczający świat z niewymuszoną, pozornie całkiem nonszalancką uwagą, zbierając podstawy do tworzenia planów na najbliższą przyszłość. Zarostu Quent nie nosi, chyba że kilkudniowy, stanowiący pozostałość po jakiejś nieco nazbyt udanej zabawie. Ze swoich wojaży po tych odległych i nieco bliższych domu krainach przywiózł niezliczone blizny, odcinające się bielą na opalonej skórze, moc ponoć magicznych tatuaży (z tych najbardziej ceni sobie wzór na plecach, opatrzony rzędami znaków w języku, o którym mężczyzna nigdy nawet nie słyszał), kilka kolczyków w dziwacznych miejscach i trochę ozdób, z których większość dawno już przepił. Ubiera się raczej prosto, jak wymaga tego podjęty przezeń tryb życia, nie zwykł jednak rozstawać się na zbyt długo ze swoim płaszczem zdobionym wyszywaną, czerwoną gwiazdą.

historia:

Dawno, dawno temu, w odległym zamku położonym na wyjątkowo malowniczej wysepce otoczonej ze wszystkich stron szafirowymi wodami, śliczna pani powiła wyjątkowo wrzaskliwego bachora. W jednej chwili spokojne życie lordowskiej pary z Evenfall Hall zmieniło się nie do poznania, pan włości jednak zdawał się być z nowo powstałego chaosu całkiem zadowolony i dodatkowo jeszcze stawiał całą twierdzę na głowie, byle tylko słodka żonka z nowo narodzonym dziedzicem o żelaznych płucach żyli sobie jak pączki (synuś faktycznie był dość pączkowaty z początku, jak to dobrze odkarmione niemowlaki mają w zwyczaju) w maśle. Maluch dostał na imię Quentyn, po jakimś dziadku czy innym pra-wujku i wszystko zdawało się iść doskonale. Do czasu, rzecz jasna.
Chłopiec rósł na miarę swoich młodzieńczych możliwości, a wraz z centymetrami przybywało mu zuchwałości, która nie raz i nie dwa doprowadzała drogich rodziców oraz całą resztę okolicy do ostateczności. Próżno było od panicza z Tarth oczekiwać odpowiednich manier przy stole czy zapału do studiowania zakurzonych tomiszczy, przez co maester zamku nie jeden raz rwał sobie włosy z siwej głowy, pomstując na los, który sprowadził do niego tak opornego ucznia. Problemem nie była nawet jakaś wybitna głupota młodego dziedzica, a jego nieposkromiona, buntownicza natura, która zamiast do uczonych ksiąg pchała go w kierunku nabrzeża, gdzie całymi dniami potrafił bawić się na pokładach ojcowskich statków. Do ćwiczenia szermierki podchodził wprawdzie dość entuzjastycznie, ale już z oficjalnych przyjęć organizowanych przez jego lordowską mość uciekał momentalnie, chowając się po portowych tawernach i tam przyswajając ludową mądrość oraz szalone ilości nieprzyzwoitych przyśpiewek. No i alkoholu, ale to odrobinę później. Szanowni rodzice przymykali oczy na kolejne wyskoki synalka wierząc, że chłopak potrzebuje się po prostu wyszaleć, a kiedy przyjdzie czas, stanie na wysokości zadania...
Kochani, naiwni rodzice. Czas przyszedł o wiele zbyt szybko, przynajmniej zdaniem samego Quenta. Chłopak skończył lat naście, nadarzyła się okazja do korzystnego ożenku... Naście lat. Szesnaście. Niby dorosły człowiek, a wciąż nie ma prawa decydować sam o sobie. Dziewczyna może i była "dobrą partią", ale co z tego? Żona jawiła się młodemu dziedzicowi Szafirowej Wyspy jedynie jako kula u nogi, łańcuch, który na zawsze uwiąże go w Evenfall Hall, a przecież jemu marzyły się podróże! Na statkach ojca zobaczył ledwie kilka portów Westeros, a świat przecież nie kończył się na Królewskiej Przystani, Końcu Burzy czy nawet Starym Mieście i Wysogrodzie. Tam, po drugiej stronie Wąskiego Morza, było tyle do zobaczenia, tyle do poznania... Nie mógł pozwolić, by mu to wszystko odebrano, to chyba oczywiste.
O rodziców się nie martwił - kiedy uciekał z wyspy zostawiwszy im jedynie naskrobane na papierze tłumaczenie swojej decyzji, zajęci byli przyjmowaniem gości, którzy przybyli zobaczyć ledwie narodzonego drugiego syna lordowskiej pary. Tarth będzie mieć swojego dziedzica, Quentyn z całego serca wierzył, że malutki Selwyn spisze się kiedyś na takim stanowisku dużo lepiej niż on. Zostanie Wieczorną Gwiazdą dworu na wyspie, podczas gdy jego starszy brat pożegluje na wschód, wolny i szczęśliwy.
Do Essos Quent przybył już jako człowiek bez nazwiska, dawno pozbywszy się licznie zdobiących dawniej jego przyodziewek rodowych znaków. Wzorując się na owych i dodając swoje własne marzenia do puli, utworzył własny herb z karmazynową gwiazdą na tle, które miało być błękitne, lecz skończyło brudne i wytarte od pyłu wszystkich dróg jakie pokonał przez lata. Tam, po drugiej stronie morza, był nie paniczem i synem lorda, a niewiele znaczącym młodzikiem, który zdaniem niektórych trochę zbyt górnolotnie potraktował własne miano, często zamiast po prostu "Quent" przedstawiając się przy pomocny tej nieszczęsnej gwiazdy zarannej, swojego niemego przewodnika na wschód, którego tak ukochał. W czasie swoich podróży chwytał się przeróżnych zajęć - był przewoźnikiem, tragarzem, bajarzem i naciągaczem, najemnikiem, czasem niewolnikiem. W przeciągu jednego roku wylądował w czyjejś armii i domu publicznym należącym do kogoś innego. Pił z ludźmi o wszystkich możliwych kolorach skóry i sam farbował sobie włosy na wszelkie dostępne barwy, na modłę Wolnych Miast. Widział Cień na dalekim wschodzie, płonące od żaru pustynie i niekończące się stepy dothrackiego morza. To, ile razy cudem uniknął śmierci, wie tylko on sam, a świadczyć o historiach owych mogą jedynie blizny, które pozostawił na nim świat. Gdzieś w międzyczasie chyba nawet zapracował sobie na to wydumane miano Morningstar...
A później, ni z tego ni z owego, trafił na statek, który wiózł jakieś towary z pięknego Volantis do Królewskiej Przystani. Tej samej, którą kiedyś, bardzo dawno temu, mały Quent witał po raz pierwszy z błyskiem podniecenia w jasnych oczach. Wspomnienia uderzyły z całą swą potęgą i mężczyzna nie był w stanie odmówić sobie tej jednej, przypadkowej w gruncie rzeczy wycieczki. Do królestwa przybył jednak już nie jako panicz z Tarth, a essoski najemnik i choć czuł, że prędzej czy później wróci na ukochany wschód, postanowił zostać na trochę w Westeros i przyjrzeć się tamtejszym sprawom. Z różnych powodów.


ekwipunek:

Strój podróżny, płaszcz z wyszytą czerwoną gwiazdą i analogicznie zdobiona tarcza na plecach, miecz, nóż, trochę wina, jakieś drobne na bieżące wydatki, manierka, jakieś drobne, acz przydatne bzdety, bez których nie należy wyruszać w drogę.




Powrót do góry Go down
Brynden Rivers

Brynden Rivers
Nie żyje
Skąd :
Bliźniaki
Liczba postów :
127
Join date :
07/06/2013

Morningstar Empty
PisanieTemat: Re: Morningstar   Morningstar EmptyNie Lip 21, 2013 11:29 am

Bez zbędnych wykładów Akceptuję ponieważ wszystko jest w jak najlepszym porządku.
Powrót do góry Go down
 

Morningstar

Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Powrót do góry 
Strona 1 z 1

Permissions in this forum:Nie możesz odpowiadać w tematach
 :: Karczma :: Offtopic :: Kosz :: Karty Postaci-