a
IndeksLatest imagesRejestracjaZaloguj
Lanares Seragondar



 

 Lanares Seragondar

Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Go down 
AutorWiadomość
Go??

Anonymous

Lanares Seragondar Empty
PisanieTemat: Lanares Seragondar   Lanares Seragondar EmptySro Cze 05, 2013 11:56 pm

Lanares Aevoleth Seragondar


Wiek: 20 dni imienia

Miejsce Urodzenia: Pyke

Stanowisko: Sługa i protektor Pani Greyjoy

Ród: Zapomniany przez bogów i ludzi, ród służalców - Seragondar


Wygląd:

Budziłam ciekawość ludzi z kontynentu. Idąc alejami miasta kilka kroków za mą Panią, czułam wiszące na mnie spojrzenia mieszczan. Byłam prawdziwą ciekawostką, powiewem egzotyki wśród jasnolicych ludzi o błękitnych i zielonych oczach... Z racji swego pochodzenia miałam ciemną skórę, przyjemną w dotyku, delikatną. Czarne niczym heban oczy współgrały z ciemnymi, gęstymi włosami, którymi szarpał zimny północny wiatr. Byłam wyższa niż inne kobiety z kontynentu, jak również smuklejsza, jednak me kobiece kształty nie przyciągały oka – biodra, jak na kobietę przystało, odpowiednio szerokie, zaś piersi mieściły się w zadowalającej przeciętności. Także mój strój niczym nie przypominał ani przyodziewku szarej robotnicy, ani nawet jakiejkolwiek szaty widywanej w tych stronach. Przed zimnem tego miejsca mą głowę chronił wysoki czepiec obszyty barwionym futrem, tors i ręce okryte były kaftanem z cienkiego acz ciepłego materiału. Ów kaftan połączony był stalowymi sprzączkami z sięgającą ziemi peleryną, którą w razie konieczności można było się okryć dla dodatkowego ogrzania zmarzniętych kończyn. W wysokie buty na stalowym obcasie i podeszwie wpuszczone zostały nogawki obcisłych skórkowych spodni, nie krępujących w żaden sposób ruchów. Posiadały one małą zaletę w postaci sporej ilości małych kieszeni, w których można było schować drobne rzeczy...
W domu mej Pani mogłam pozwolić sobie na większą swobodę doboru strojów. Moja skromna garderoba zawierała kilka koszul w soczystych, letnich kolorach. Koszule wykonane były z delikatnego, półprzezroczystego materiału o kwiatowych deseniach. Posiadały szerokie rękawy kończące się w okolicach łokcia oraz niezbyt głęboki dekolt. W biodrach przepasywałam się szeroką chustą, która z racji swojej długości służyła również jako szarfa. Do koszuli dobierałam pasujące odcieniem przylegające spodnie skórkowe, zaś na stopy wzuwałam kończące się przed kostką i zasłaniające palce buty na płaskiej, miękkiej podeszwie.


Historia:

Obserwowałam ją w milczeniu, ukryta w cieniu wielkiego kamiennego filaru. Uczyłam się na pamięć każdego postawionego przez nią kroku, każdego wypowiedzianego przezeń słowa. Byłam przy niej gdy otwierała oczy, witając nowy dzień i kiedy zamykała je, osuwając się do krainy snów. Byłam, choć nie zdawała sobie sprawy z mej bytności czy nawet istnienia tej, która jej życie ceniła wyżej niż swoje własne. Byłam niewidoczną, milczącą sługą swej Pani, kroczącą w ciemnościach strażą podążającą wszędzie tam gdzie ona, wpatrzoną w mrok kamiennych korytarzy, gotowa bez wahania rzucić się by własnym ciałem sparować zdradziecki cios.
Odmówiono mi dzieciństwa. Odkąd tylko nauczyłam się stawiać samodzielne kroki, zaczęto mnie szkolić na jej osobistą sługę. Wstawałam na długo przed pierwszym pianiem kura i kładłam się spać, gdy wszyscy inni już dawno śnili. W tym czasie uczyłam się poruszać cicho i niepostrzeżenie, obserwować otoczenie i zapamiętywać najdrobniejsze szczegóły... Oduczono mnie strachu przed ciemnością, w której musiałam się ukrywać przed wzrokiem innych, oduczono strachu przed krwią, czy to wrogą czy też własną, którą miałam przelać w jej obronie. Bycie tarczą, jednak, nie było moją jedyną powinnością. Miałam być też sługą, więc nauczono mnie kucharzenia i szycia, plecenia warkoczy i układania fryzur znanych od północy aż do południa, utrzymywania porządku i pielęgnacji ciała – słowem wszystkiego, czego oczekiwało się ode mnie jako służby. Wpojono mi bezwzględne posłuszeństwo, miłość i wdzięczność wobec tej, której miałam służyć. Jedno słowo było dla mnie prawem, jeden rozkaz - najwyższym obowiązkiem, życzenie - misją do spełnienia...
Nie znałam innego życia niż to, które wiodłam u boku matki, służąc na dworze mych Panów. Zamek w Pyke był początkiem i końcem mego świata, w którym narodziłam się i miałam dopełnić żywota. Mając nieco ponad trzynaście dni imienia sądziłam, że poza tą wodą już nic nie ma, że morze ciągnie się bez końca, a jego fale rosną wciąż i wciąż, bo nie ma tam już lądu, o który mogłyby się rozbić. Prawda okazała się być jednak inna – za wielką wodą istniały nieznane mi wcześniej ziemie, po których stąpali obcy mi ludzie, rządzeni przez swych władców. Na dłużą metę nie miało to jednak znaczenia – miałam przecież nigdy nie opuścić domu mej Pani i jedynej władczyni, którą uznawałam i przed którą miałam giąć się w pół w ukłonach.
Ciekawość była jednak silniejsza niż świadomość faktu, że wyspa jest jedynym miejscem, jakie dane mi będzie kiedykolwiek oglądać. Wiedzy o odległych krainach szukałam u matki – ta opowiedziała mi o ludziach północy, odzianych w grube futra wielkich zwierząt i o dzikich plemionach zza Wąskiego Morza. Prawiła o Essos i jego Wolnych Miastach, zamieszkałych przez ciemnolicych, skąd ponoć pochodzić mieli pradziadowie mych pradziadów. Ponoć wiele zim temu Seragondarowie mieli być rodziną szlachetnie urodzonych, z własnym herbem, armią i ziemiami. Ukochani przez lud, nad którym sprawowali pieczę, szanowani przez inne wysoko postawione domy wtenczas istniejące, lojalni i oddani swym przyjaciołom, zaś bezwzględni dla wrogów... Kilka pochopnie podjętych decyzji przypieczętowało los familii, której honor stopniał tak szybko jak cała jej majętność. Ziemię rozdzielono między wierzycieli, oddano pozostałe ruchomości a mimo to dług wciąż nie został spłacony do końca. Wtedy też upadły ród uklęknął przed Panami od Winterfell aż po samo Dorne i przysięgali wierną służbę aż do końca dni swoich, swoich dzieci, oraz dzieci ich dzieci. Nazwisko odeszło w zapomnienie, historia obeszła się z nim nadzwyczaj okrutnie... Istnienie szlachetnej linii Pentosian pozostało w pamięci jedynie tych, którzy się z niej wywodzą, a tych jest już coraz mniej.
Zostałam pouczona, że nie mogę zapatrywać się w przeszłość, tylko pamiętać kim jestem i jakie jest moje zadanie. Nie miałam prawa do jakichkolwiek roszczeń, nie należała mi się ani ziemia ani skarb, nikt nie był mi nic winien – to ja miałam spłacić dług tych, którzy zaciągnęli go na długo przede mną... Moją głowę zaczęły nawiedzać nieproszone myśli, pytania bez odpowiedzi i ta niezrozumiała dla mnie chęć dowiedzenia się więcej. Umysł dotąd nieskalany niczym innym poza pilnowaniem bezpieczeństwa mej Pani, został zmącony... Nienawidziłam tego stanu rozkojarzenia, przetasowania wszelkich wartości i zepchnięcia priorytetów na drugi plan. Zaczęłam żałować tej wiedzy, która odmawiała mi możliwości koncentracji.
Dostrzegła mnie. Bijącą się z myślami, ze spojrzeniem nieprzytomnie błąkającym się po surowych, kamiennych ścianach jej komnaty. Nie miała mnie zobaczyć... Nie miała poznać aż do chwili, kiedy me szkolenie dobiegnie końca. Miałam być jej służką, ale przecież już miała sługi – ona potrzebowała przyjaciela, którego zażyczyła sobie odnaleźć w mojej osobie. Chciała rozmawiać, a przecież pod rózgą uczono mnie, bym w jej obecności milczała. Chciała, bym na nią patrzyła, podczas gdy zabroniono mi podnosić wzrok. Chciała, bym była w zasięgu jej wzroku, kiedy ja nie mogłam być dostrzeżona... Irytowała mnie. Drażniła swym hartem ducha i pewnością siebie, która kompletnie nie pasowała do życzliwego tonu, jakim zwracała się do mnie, tym ogniem płonącym w jej oczach, który nadawał jej groźnego wyglądu, a który gasł z chwilą, gdy przyglądała mi się z uwagą. Na pytania odpowiadałam z czystego obowiązku, nie zaś chęci pozyskania w jej osobie towarzyszki rozmów. Odwzajemniałam spojrzenia pustym, obojętnym wzrokiem, trzymałam się zawsze dwa kroki za nią, jednak mój chód był sztywny i nienaturalny, bo cała pewność siebie została w cieniach filarów, którymi miałam się poruszać... Tymczasem byłam tuż obok, w pełnym świetle słońca, bezbronna i zagubiona. Sądziłam, że nigdy nie przywyknę do takiego stanu rzeczy, że pozbawiona swego kamuflażu, wydarta z naturalnego środowiska nie będę w stanie służyć jej i chronić dostatecznie dobrze.
Potrzebowałam czasu, a ten, o dziwo, został mi podarowany. Dorosłam do tego by zrozumieć, że zapłatą za mą lojalność jest szacunek, za usłużenie radą – szczere podziękowanie, a za zwykłą obecność – szczera i serdeczna przyjaźń...


Ekwipunek:

- Ułamane ostrze kozika, schowane w jednej z kieszeni spodni
- "Reprezentatywne" odzienie, które zakłada wyłącznie podczas podróży na kontynent
- Niewielka, mocno podniszczona księga z baśniami w języku Valyrii - języku dziadów jej dziadów, więc także i jej własnym.
- Ręcznie strugana drewniana figurka konia, prezent od "tajemniczego absztyfikanta"
- Ręcznej roboty naszyjnik - niewielka muszla zawieszona na rzemyku.




Powrót do góry Go down
Fire and Blood

Fire and Blood
Włości Korony
Liczba postów :
465
Join date :
23/03/2013

Lanares Seragondar Empty
PisanieTemat: Re: Lanares Seragondar   Lanares Seragondar EmptyCzw Cze 06, 2013 12:15 am

Akceptuję.
Powrót do góry Go down
 

Lanares Seragondar

Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Powrót do góry 
Strona 1 z 1

Permissions in this forum:Nie możesz odpowiadać w tematach
 :: Karczma :: Offtopic :: Kosz :: Karty Postaci-