a
IndeksLatest imagesRejestracjaZaloguj
Erika Mormont



 

 Erika Mormont

Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Go down 
AutorWiadomość
Gość

Anonymous

Erika Mormont Empty
PisanieTemat: Erika Mormont   Erika Mormont EmptyPon Mar 30, 2015 6:54 pm





Erika Mormont

Wiek:
21 DNI IMIENIA
Miejsce urodzenia:
WYSPA NIEDŹWIEDZIA
Ród:
MORMONT
Stanowisko:
NAJSTARSZA CÓRKA LORDA MORMONTA

Aparycja


Pomimo młodego wieku Erika zdecydowanie wzbudza respekt swoim wyglądem; wysoka na prawie pięć i pół stopy, dumnie wyprostowana, porusza się z nonszalancją i pewnością siebie właściwymi urodzonemu przywódcy. Wyjątkowo jak na kobietę muskularna, zachowała tu i ówdzie przyjemne krągłości, wyraźnie odznaczające się nawet pod prostym w kroju odzieniem. Dłonie ma kształtne, choć szorstkie i z połamanymi paznokciami, przyzwyczajone do trzymania topora i wodzy, nie rąbka jedwabnej sukni. Godny wspomnienia jest również głos Eriki, przyjemnie niski, lekko zachrypnięty, z jednej strony wzbudzający w słuchaczach zaufanie, z drugiej zaś świetnie pasujący zarówno do cichych ballad, jak i bardziej swobodnych przyśpiewek. W długie, zimowe wieczory dziewczyna często przesiaduje w głównej sali twierdzy Mormontów, zabawiając domowników swoim śpiewem.
Twarz Niedźwiedzicy okala bujna grzywa falujących włosów, barwa których budzi skojarzenia z dojrzewającymi kłosami żyta; jasny kolor uwidacznia pozornie skomplikowany, choć w gruncie rzeczy prosty w wykonaniu i bardzo wygodny splot, utrzymujący niesforne kosmyki z dala od oczu. Same oczy zaś są barwy stalowoszarej, i zawsze mają ten sam niespokojny, jakby nieobecny wyraz; nie sposób długo w nie patrzeć i nie czując się przy tym nieswojo. Od urodzenia garbaty, przed kilkoma laty złamany uderzeniem tarczy nos pozostał skrzywiony, wcale bynajmniej nie szpecąc, a wręcz przeciwnie, dodając jej poza tym łagodnym rysom twarzy charakteru. Cerę ma zdrową, choć bladą i pozbawioną kolorów, pełne usta spierzchnięte od wiatru, brwi i rzęsy zaś tak jasne, że prawie niewidoczne.
Na co dzień Erika preferuje ubrania wygodne i praktyczne, w stonowanych kolorach: lniane koszule, ciepłe, wełniane kurty i proste spodnie z nogawkami wpuszczonymi w wysokie buty z bydlęcej skóry, często aż po cholewy uwalane błotem. Od wielkiego dzwonu zdarza jej się ubrać suknię, klasycznie skrojoną i uszytą z mało wymyślnych, za to intensywnej barwy materiałów. Nie jest szczególną miłośniczką biżuterii, posiada jej zaledwie kilka sztuk i nosi jeszcze rzadziej, niż suknie, pachnideł zaś i pomad do włosów nie używa wcale, uznając je za dobre dla południowych paniątek, nie dla Niedźwiedzic.



Historia


Chlaśnięty toporem Żelazny zrobił jeszcze jeden niepeny krok, zachwiał się i wreszcie upadł na ziemię.
Erika wyprostowała się i odetchnęła ciężko, ocierając twarz wierzchem dłoni. Czoło miała mokre od potu, a obficie płynąca z rozbitego nosa krew ściekała jej strużkami po szyi, sklejając włosy w brunatne strąki. Dzwonienie w uszach skutecznie zagłuszało wszystkie dźwięki, czuła jak szaleńczo bije jej serce, jak każdy mięsień pali żywym ogniem; w takich chwilach czuła się tak cudownie żywa, jakby sami bogowie wstąpili w jej ciało.


*

Urodziła się jako trzecie dziecko i zarazem pierwsza córka Lorda Wyspy Niedźwiedziej; przez większość dzieciństwa była również najcichszą i najspokojniejszą z jego latorośli, co z miejsca zapewniło jej wygodną pozycję oczka w głowie tatusia. Małomówna i obdarzona samotniczą naturą Erika kochała wszelkiej maści opowieści, baśnie, legendy, nawet pozornie nudne wywody historyczne maestera. Bardzo szybko nauczyła się czytać, właśnie po to, by wszystkie niesamowite przygody opisane na kartach ksiąg móc przeżywać sam na sam z ich bohaterami. Najbardziej na świecie pragnęła stać się taka jak oni, silna, odważna, uwielbiana. Chciała, by ludzie zapamiętali ją nie za pochodzenie czy tytuł męża, ale za jej własne czyny, tak, jak zapamiętali Nymerię, Brana Budowniczego czy Aemona Smoczego Rycerza. Posłuszna woli swej pani matki zaciskała jednak zęby i uczyła się wyszywania, etykiety, genealogii i wszystkich tych nudnych nauk, których podstawowej znajomości wymaga się u dobrze urodzonych dziewcząt. Mimo najszczerszych starań Erika nigdy natomiast nie opanowała sztuki eleganckiej konwersacji, zwyczajnie nie lubiąc próżnego strzępienia sobie języka.

*

Rozejrzała się po polu bitwy. Walka powoli przenosiła się w głąb lądu, w miarę jak jej oddział odcinał najeźdźców od wioski i wyciągniętych na plażę drakkarów; na wpół schowane wiosła sterczały z łodzi niczym połamane żebra z korpusów jakichś morskich potworów. Z pobliskiej chaty unosił się dym; widocznie uciekający w popłochu mieszkańcy nie wygasili paleniska, od którego zajęły się drewniane sprzęty. W kałuży błota pośrodku podwórka leżała młoda kobieta; nie było potrzeby sprawdzać, czy żyje, fragmenty mózgu z jej rozbitej czaszki rozprysnęły się na kilka stóp wokół. Szare, wilgotne strzępki przypominały małe ślimaki pozbawione muszli, z rodzaju tych, które można czasem znaleźć przyczepiona pod kamieniami w pobliżu strumieni; w dzieciństwie dla żartu wrzucali je sobie z braćmi za koszule.

*

Wydarzeniem, które radykalnie zmieniło Erikę była śmierć starszego brata, Terryna. Z całej rodziny to on był jej najbliższym, najlepszym przyjacielem i zarazem jedynym człowiekiem, którego zdanie naprawdę się dla niej liczyło.
Tamtego dnia, kiedy jej drugi brat Kevan wrócił z polowania, wraz z ojcem wyszła przed twierdzę by przekazać mu ponure wieści. Kiedy tak stał bezradnie pośrodku dziedzińca, z wyrazem niedowierzania w oczach i łzami spływającymi po policzkach, żałowała, że to nie on zginął. Znienawidziła się za to. Nie mogła jednak znieść myśli, że to Kevanowi przypadnie teraz tytuł Lorda, Długi Pazur i cała ta przeklęta wyspa... że tak po prostu zajmie on miejsce Terryna. Nie mogła na niego patrzeć, nie mogła patrzeć na swoją panią matkę, ojca, cała twierdza wydawała jej się ciasna i duszna od współczujących spojrzeń. Zaczęła spędzać dnie snując się konno po całej wyspie, polując i szukając guza; wreszcie poprosiła swego pana ojca, by pozwolił jej ćwiczyć się w fechtunku pod okiem zbrojmistrza. Zgodził się. Sam ledwo radził sobie z bólem.

*

Kątem oka zobaczyła szabrownika o płomiennorudych włosach dożynającego jakiegoś chłopa, który w przypływie heroizmu musiał zagrodzić mu drogę. Krzyknęła coś w jego stronę; Żelazny spojrzał na nią z kpiącym uśmieszkiem, schował miecz i puścił się biegiem w stronę pobliskiego lasu. Erika szybko uwolniła ramię z resztek rozbitej tarczy, przeskoczyła nad trupem i ruszyła w pościg przez zagony kapusty. Mężczyzna był od niej znacznie wyższy i miał dłuższe nogi, a ona była już porządnie zmęczona. Z łatwością mógłby jej uciec, zatrzymał się jednak na linii drzew. Odwrócił się do niej z wciąż tym samym paskudnym uśmiechem na ustach, dygnął z gracją godną prawdziwej damy dworu, po czym jednym płynnym ruchem wyszarpnął miecz z pochwy i skoczył w jej kierunku. Erika zdążyła jeszcze mgliście pomyśleć, że w innej sytuacji mogliby się nawet polubić, kiedy spadło na nią pierwsze cięcie; odbiła je dość chaotycznym, szerokim ciosem topora. Nim odzyskała równowagę, Żelazny zasypał ją serią krótkich, szybkich cięć, zmuszając do ciągłego cofania się niczym w parodii jakiegoś dworskiego tańca. Jak na swój pokaźny wzrost był niesamowicie zwinny; znów pożałowała, że musi go zabić.

*

Wkrótce okazało się, że przejawia niespotykany wręcz zmysł i talent do fechtunku, początkowe niedostatki siły znakomicie sobie rekompensując szybkością, precyzją i zapałem; pierwszej prawdziwej walki zakosztowała więc już w kilka miesięcy po rozpoczęciu nauki. Było to niewielkie starcie, zaledwie kilkunastu dzikich plądrujących nadmorską wioskę, na których poskromienie przysłano pięćdziesięcioosobowy oddział wojska; wynik łatwy był do przewidzenia. Wspomnienie tamtego dnia, emocji towarzyszących starciu trwało w niej jednak niezatarte po dziś dzień; nie czuła wtedy strachu, tylko ekscytację i niepodobną do niczego innego w świecie radość z samej walki. Po raz pierwszy zabiła wtedy człowieka. Po raz pierwszy poczuła się silna.

*

W końcu udało jej się wejść w odpowiednie tempo. Zablokowała cios, lekkim skrętem bioder pozwalając mieczowi ześlizgnąć się po ostrzu topora. Wykorzystując impet uderzenia doskoczyła do przeciwnika i z rozmachem walnęła go łokciem w twarz; stęknął i zatoczył się do tyłu, jakoś jednak udało mu się utrzymać na nogach. Błyskawicznie zwinął się i zaatakował ponownie, tnąc szeroko, od ucha. Chybił o włos, Erika zrobiła unik i cięła go krótko przez łopatki. Rudzielca przeszedł jakby dreszcz, zachwiał się i upadł na kolana, nieporadnie próbując odwrócić się w jej stronę; kopnęła go w szczękę i wreszcie oszołomiony upadł na wznak. Ostatnie cięcie i było po wszystkim.

*

Jako najstarsza córka Lorda Wyspy Niedźwiedziej Erika stanowiła całkiem dobrą partię, który to fakt uparcie ignorowała. Matka starała jej się wbić do głowy, że prędzej czy później będzie musiała wyjść za mąż, w przeciwnym razie przypadnie jej smutna rola podstarzałej panny żyjącej na garnuszku brata... Ale w przekonaniu Eriki to nie tak powinno wyglądać. Tytuł ojca powinien przypaść jej, nie Kevanowi. Była lepszym dowódcą, miała odwagę, by dokonywać trudnych wyborów, znała swoich ludzi i potrafiła poświęcić ich życie dla większego dobra...
Ojciec widział w niej potencjał, pozwalał więc, by pod nieobecność Kevana zajmowała jego miejsce podczas audiencji i narad, by pomagała maesterowi przy prowadzeniu ksiąg, jeździła na zbrojne interwencje, by robiła to, czego tak gorąco, jak jej się zdawało, pragnęła.
Terryn od razu poznałby co działo się z jego siostrą. Wystarczyłoby mu jednego spojrzenia, by zobaczyć targające nią wątpliwości, ambicję zagłuszającą zdrowy rozsądek. Terryn wiedziałby, jak jej pomóc.
Ale Terryna już nie było.

*

Walka dobiegła końca. Z miejsca w którym stała Erika widziała wioskę jak na dłoni; grupka chłopów polewała dymiącą się chałupę wodą, kilku jej ludzi zaczynało zbierać trupy. Wkrótce będzie musiała do nich zejść, policzyć poległych, zrobić coś z drakkarami... Dzwonienie w uszach powoli cichło, opadło ją za to zmęczenie, a obita twarz zaczęła boleśnie pulsować.
Na miękkich nogach pokonała kilka kroków dzielących ją od najbliższego drzewa i oparła się ciężko o omszony pień. Słońce zaczynało już mocno prażyć; przymknęła oczy, wciągając w płuca rozgrzane, nasycone odorem krwi powietrze. Z jakiegoś powodu nie mogła opanować wstrząsających nią spazmów śmiechu. Wygrałam, braciszku... Jak zwykle wygrałam...




Ekwipunek


- wygodny, ciepły i raczej mało szykowny ubiór
- lekka skórzana zbroja
- drewniana tarcza z wymalowanym niedźwiedziem Mormontów
- bezimienny jednoręczny topór ze zwyczajnej stali
- sztylet z kościaną rączką, świetnie wyważony, idealny zarówno do rzucania, jak krojenia pieczeni
- mieszek, niezbyt wypchany



Powrót do góry Go down
Ivory Targaryen

Ivory Targaryen
Dorne
Skąd :
Dorne, Słoneczna Włócznia
Liczba postów :
2203
Join date :
23/10/2013

Erika Mormont Empty
PisanieTemat: Re: Erika Mormont   Erika Mormont EmptyPon Mar 30, 2015 7:55 pm

O kurde! Karta naprawdę jest świetnie napisana, a postać bardzo, bardzo interesująco wykreowana! Cieszę się, że taka właśnie postać trafiła na Wyspę Niedźwiedzią - czyli tam, gdzie powinna. Czytałam z przyjemnością i nie pozostaje mi nic innego jak tylko zaakceptować!
Powrót do góry Go down
 

Erika Mormont

Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Powrót do góry 
Strona 1 z 1

 Similar topics

-
» Damon Mormont
» Shaynah Mormont
» Elden Mormont
» Antor Mormont
» Megara Mormont

Permissions in this forum:Nie możesz odpowiadać w tematach
 :: Karczma :: Offtopic :: Kosz :: Karty Postaci-