Wiek: Osiemnaście dni imienia Miejsce urodzenia: Vaith, Dorne Ród: Vaith Stanowisko: Najstarsze z żyjących dzieci Lorda Vaith.
Aparycja
Przemknęła między marmurowymi kolumnami zacisznego dziedzińca, przy akompaniamencie melodyjnego chichotu i szumu zwiewnych materiałów jej sukni. Półprzezroczyste skrawki złocistożółtego szyfonu oplatającego smukłe nogi działały jak magnez na moje oczy, powiewały z każdym jej krokiem, odsłaniając kostkę, łydkę, czasem udo. Bose stopy cichutko uderzały w posadzkę. Myślała, że się schowała, ale jej nierówny oddech zdradził ją bardzo szybko. Nie spuszczałem wzroku z kolumny zza której wystawał lekko skręcony kosmyk długich włosów w kolorze palonej kawy. Zamilkła na chwilę i wychyliła się lekko by mieć lepszy widok na okolicę. Złoto-piwne ślepia skrywające się pod wachlarzem smolistych rzęs lustrowały mnie od góry do dołu. Na jej pełnych ustach zawitał tajemniczy, wiele obiecujący aczkolwiek wciąż niewinny i subtelny uśmiech. Znowu uciekła. Zgrabne, smukłe dłonie przesuwały się po nierównej teksturze pałacowych ścian, a ja goniłem ją jak w amoku, próbując dotknąć muśniętej słońcem, delikatnej i lśniącej skóry. Dół sukni splątał się między jej stopami i zwolniła na chwilę, a ja wykorzystałem okazję by złapać ją za rękę i przyciągnąć do siebie. Teraz mogłem lepiej ją obejrzeć. Kobiece rysy, mocno uwydatnione policzki, pełne kuszące usta, zgrabny nos, oczy w kształcie migdałów, podkreślone henną. Smukła szyja i równie smukłe ramiona. Chuda... jednak nie na tyle by linia jej bioder nie rysowała zgrabnej linii pod złocistym materiałem sukni odkrywającej zbyt dużo. Spory dekolt który okalał złoty łańcuch z wisiorem spoczywającym między jędrnymi piersiami, odkryte plecy i materiał mocno opięty na pośladkach. Na Siedmiu! Gdybym jej nie znał pomyślałbym, że przyszła tutaj z Domu Uciech! Każdy jej ruch, każdy gest, spojrzenie, uśmiech sprawiały, że czułem się otumaniony, a ona dobrze wiedziała czego chce. Znowu się uśmiechnęła, położyłem rękę na jej policzku, zbliżyłem usta, ale ona się wyrwała... pognała, znowu... w akompaniamencie tego przeklętego chichotu, zupełnie tak jakby mówiła: Ty idioto! Znowu dałeś się nabrać! Przeklęta... Bezczelna...Diablica!
Historia
Przyszłam na świat w Dorne, w krainie najpiękniejszej pod każdym względem, od najmłodszych lat zakochana byłam w niesamowitej naturze, tajemniczych miejscach, parzącym skórę słońcu i wspaniałych potrawach, które przez te osiemnaście lat kompletnie wypaliły mój żołądek. Najbardziej jednak zakochana byłam w koniach. Już jako czterolatka z chęcią odwiedzałam stajnie znajdujące się przy pałacu, z ogromną radością towarzyszyłam siostrze i starszym braciom w codziennym doglądaniu koni, aż w końcu, w wieku sześciu lat otrzymałam swojego pierwszego "wierzchowca", który to też posłużył mi do niezbędnej nauki jazdy konnej. Nigdy nie byłam zbyt zaangażowana w sprawy natury egzystencjalnej, siedzenie z nosem w książkach, przyswajanie wiedzy zasłyszanej od starców nie należało do mojej dziedziny, natomiast samoistne poznawanie i wiedza doświadczalna stanowiły jedną z moich największych pasji. Uwielbiałam zakamarki, zakazane miejsca, samotne podróże w nieznane, bez żadnych ograniczeń. To sprowadziło na mnie jednak nieszczęście, a może raczej na moich bliskich. Nigdy nie prosiłam o pomoc, nie chciałam niczyjej opieki miałam w końcu dwanaście lat, co w moim mniemaniu było wystarczające, nie życzyłam sobie by ktokolwiek szedł w moje ślady, ale ojciec miał dość, wysłał więc za mną mojego starszego brata, chcąc wiedząc dokładnie jak spędzam swój czas, czy nie ukrywam przed nim zbyt dużo i czy na pewno panuję nad tym co robię. Nie zapanowałam, zbłądziłam, a on szczęśliwie znalazł mnie po kilku godzinach, kiedy kompletnie się ściemniło. Podróż do domu miała być szybka i bezbolesna. Natrafiliśmy jednak na grupę czterech opryszków, którzy za nic mieli tytuły, a widząc bogato zdobione szaty zwyczajnie zwąchali łatwy łup. Uciekłam niepostrzeżenie kiedy walka okazała się być dla nas bez szans. Ciało mojego brata znaleziono nad ranem przy wejściu do pałacu. W przypływie gniewu mojego ojca zostałam odesłana i tak trafiłam na dwór Rodu Martell. Ivory pokazała mi świat przez pryzmat nieco innego spojrzenia, ale ze względu na to, że byłyśmy w tym samym wieku, mimo różnic w charakterze i zainteresowaniach bardzo szybko znalazłyśmy wspólny język. Stałyśmy się nierozłączne, kiedy ona czytała książki, ja trenowałam cięcia sztyletem, dokuczałam jej i usilnie próbowałam wyciągnąć na wycieczkę, z czasem przestałyśmy sobie wyobrażać życie bez siebie, a jedna postawiła sobie za cel ochronę tej drugiej, w miarę możliwości. Stałyśmy się siostrami, choć nie łączyły nas więzy krwi, z czego z biegiem czasu byłam niezmiernie zadowolona. W Wodnych Ogrodach czułam się wspaniale, moje życie nie zostało w żaden sposób ograniczone, może właśnie dlatego wyrosłam na bezczelną i nie skrępowaną dziewczynę. Bez skrupułów. W końcu popełniłam w życiu jeden błąd, poważny błąd ale suma summarum wyszłam na tym lepiej niż kiedykolwiek, jak więc miałam nauczyć się pokory? Ostatecznie także rodzice zapragnęli pomocy ode mnie. Kiedy moja najstarsza siostra została otruta przez zazdrosną służkę trwanie naszego rodu zależało tylko ode mnie. Do tego ojciec narobił sporych kłopotów finansowych i to na moich barkach spoczęło odzyskanie dobrego imienia dla rodu pod herbem panter.
Ekwipunek
Jako wielbicielka jazdy konnej jako najważniejszy punkt swojego ekwipunku uważa kasztanowego ogiera - Ramisha. Dodatkowo bardzo ceni sobie posiadanie dwóch sztyletów z ozdobną rączką w kształcie skaczącej pantery, będące rodową pamiątką. Ponadto posiada sporą ilość zwiewnych sukien, fiolek z wonnymi olejkami, kolekcję afrodyzjaków trzymaną w skrzynce wykonanej z drewna hebanowego, niewielką szkatułkę z truciznami, kilka naszyjników oraz sakiewkę pełną monet.
Ostatnio zmieniony przez Nisha Vaith dnia Wto Mar 17, 2015 10:53 pm, w całości zmieniany 1 raz
Gość
Temat: Re: Nisha Vaith Wto Mar 17, 2015 10:34 pm
Gotowe!
Ivory Targaryen
Skąd :
Dorne, Słoneczna Włócznia
Liczba postów :
2203
Join date :
23/10/2013
Temat: Re: Nisha Vaith Wto Mar 17, 2015 10:49 pm
Wszystko byłoby w porządku, ale trójka martwego rodzeństwa to trochę za dużo! Jeden starszy, martwy brat - to wystarczająca ilość, by nie ograniczać miejsc w drzewku, które można wykorzystać. C:
Gość
Temat: Re: Nisha Vaith Wto Mar 17, 2015 10:51 pm
Weeeś, kiedyś mi zaakceptowałaś, marudo!
Ivory Targaryen
Skąd :
Dorne, Słoneczna Włócznia
Liczba postów :
2203
Join date :
23/10/2013
Temat: Re: Nisha Vaith Wto Mar 17, 2015 10:53 pm
Wydaje mi się, że to się wówczas ograniczało do mniejszej ilości starszego rodzeństwa! W każdym razie - dalej proszę o zmianę!
Gość
Temat: Re: Nisha Vaith Wto Mar 17, 2015 10:54 pm
Nic w karcie nie zmieniałam, no ale ok. Jeden z braci usunięty.