a
IndeksLatest imagesRejestracjaZaloguj
Daemon Velaryon



 

 Daemon Velaryon

Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Go down 
AutorWiadomość
Daemon Velaryon

Daemon Velaryon
Liczba postów :
1
Join date :
24/10/2016

Daemon Velaryon Empty
PisanieTemat: Daemon Velaryon   Daemon Velaryon EmptyWto Lis 01, 2016 4:54 pm


Daemon Velaryon










Wiek:
34 dni imienia
Miejsce urodzenia:
High Tide, Driftmark
Ród:
Velaryon
Stanowisko:
Brat Lorda Pływów

Aparycja

Jak wygląda? Od czego by tu zacząć? Daemon ma sześć stóp wzrostu i szerokie barki lecz żadna z tych rzeczy nie rzuci Ci się w oczy, ponieważ zazwyczaj chodzi lekko zgarbiony i z pochyloną głową. To co rzuci Ci się w oczy są tatuaże na gładko ogolonej czaszce zaczynające się na skroniach i przechodzące aż na kark. Pewnie interesuje Cię co też te tatuaże przedstawiają? Nie przyglądałem im się za bardzo, gdyż Velaryon nie jest osobą, której można się tak po prostu poprzyglądać ale z tego co udało mi się  zauważyć, są tam walczące smoki przeplatane jakimiś symbolami, których znaczenia nie znam. Broda pociemniała od słońca i wiatru zdradza Valyriańskie pochodzenie  jedynie poprzez kilka srebrnych pasemek przebijających pośród długiego zarostu. Jego oczy zaś… Widziałeś kiedyś Targaryena, innego Velaryona albo chociaż kurwę z Lys? Tak, tak fiołkowe oczy, platynowe włosy. Jego oczy są inne. Posiadają właściwą barwę a jednak są jakby wyblakłe i jednocześnie żywe. Dwa fioletowe ogniki tańczące w nieustannym ruchu. Kiedy na Ciebie spojrzy od razu czujesz niepokój, chcesz spuścić wzrok a najlepiej nawet obejrzeć się za plecy. Jednym spojrzeniem potrafi zburzyć pewność siebie a wąskie usta wykrzywione w ironicznym  półuśmiechu tylko potęgują ten efekt. Prosty nos zasługuje na wspomnienie jedynie przez fakt, iż jest niezwykle prosty jak na ilość jego złamań. Nie zobaczysz go w pełnej zbroi gdyż takowej nie posiada. To nie jego świat. Do jego świata należą nie krępujące ruchów kaftany ze skóry oraz bogato zdobione stroje o krojach reprezentujących wszelkie miasta i państwa do jakich zawitał w trakcie swoich podróży. Skąd tyle o nim wiem? Należę do jego załogi. Nasz statek, ten z galionem w kształcie błazna nazywa się „Żartowniś”. Wczoraj wieczorem przybiliśmy do wybrzeży Driftmarku. Pochodzę z Dorne i nie widziałem Westeros od blisko piętnastu lat. Długo mnie nie było i nie jestem u siebie ale pozwolę sobie zapytać. Dlaczego tak Cię interesuje Kapitan?


Biografia

Ja, maester Randel ze Starego Miasta, opisuję w owym dziele życie i podróż po sześciu morzach Daemona Velaryona, Kapitana Żartownisia, Zabójcę Kotów oraz Poszukiwacza Smoków.

Daemon urodził się jako drugi syn lorda Velaryona w 230AL w siedzibie rodowej High Tide na wyspie Driftmark. Oczekiwania wobec młodszego syna były dużo mniejsze niż wobec dziedzica rodu, zwłaszcza kiedy okazało się że Jacerysowi niczego nie brakuje i z czasem stanie się godnym następcą swego ojca. Opiekunki wiele dzieci określają mianem "zdolny lecz leniwy". Daemona powinno się określić mianem "zdolny lecz złośliwy". Zawsze ciągnęło go tam gdzie akurat go nie powinno być. W trakcie lekcji historii, maester znajdował go pływającego w morzu, kiedy zaś miał przyjść na lekcję fechtunku, młodzieniec wałęsał się w dzielnicy portowej. Podczas uczt Pani matka nie mogła go znaleźć pośród biesiadujących gdyż siedział wtedy zaczytany w książki o historii i podróżach. Szczególnym zamiłowaniem darzył te opowiadające o dalekich krainach, nawigacji i smokach. Nie marzył o zrzucaniu przeciwników z siodła podczas turniejów i epickich pojedynkach na miecze a raczej o wzburzonych morzach i abordażach a nade wszystko marzył o zobaczeniu smoków. Z czasem jednak dziecko stało się mężczyzną a mężczyzna ma obowiązki. Wobec rodu i wobec króla. W celu polepszenia kontaktów z Dorne, został wysłany do lorda Ghost Hill jako giermek. Młody Velaryon nie wykazywał się żadnymi wielkimi osiągnięciami ani wyczynami, ot zwyczajny giermek jakich pełno przy boku rycerzy, poza jednym. Zdobył serce córki lorda. Nie przedstawię żadnych szczegółów tego romansu, gdyż nie uczestniczyłem osobiście w owych wydarzeniach a wszystkie informacje, które posiadam z tego okresu pochodzą od samego Kapitana oraz jego towarzyszy. Można powiedzieć, że Daemon wywiązał się ze swego obowiązku, lord Toland lubił go i jego bystry umysł a co ważniejsze zgodził się oddać mu rękę swojej córki, krótko po tym jak ten w wieku siedemnastu dni imienia zdobył rycerskie ostrogi. Na huczny ślub, do Ghost Hill przyjechał cały ród Velaryon. Wszyscy przednio się bawili jedząc, tańcząc i wznosząc toasty za młodą parę. Kilka dni po weselu wszyscy Velaryonowie włącznie z Panną Młodą wrócili do rodowej siedziby, by rozpocząć zwykłe życie, zwykłych szlachciców. Wszystko wyglądało na to, że tak właśnie będzie. Już po roku od ślubu żona Daemona powiła córeczkę, śliczną i delikatną niczym kwiat Daenerys. Dziecko było radością i oczkiem w głowie zarówno Velaryona jak i całego High Tide. Wkrótce kolejna szczęśliwa wiadomość obiegła Driftmark, młoda żona późniejszego Kapitana znów była przy nadziei. Wtedy zdarzyło się. Pewnej nocy Daemon miał sen. W trakcie naszej wspólnej podróży wiele razy próbowałem wyciągnąć od niego treść tego snu i wreszcie mi się udało. Opowiedział mi go gdy przepływaliśmy nieopodal zgliszczy Valyrii. "Widziałem śnieg, lód i wiatr zawodzący pośród pustkowii. Szedłem przez mroźną równinę trzymając swoje dzieci na rękach. Z każdym krokiem czułem, że opadam z sił lecz to nie było najgorsze. Z każdym krokiem czułem jak życie uchodzi z moich dzieci. Nie wiedziałem dokąd ani dlaczego idę ale wiedziałem, że muszę iść naprzód. W pewnym momencie upadłem na kolana, mogłem dalej iść lecz nie miałem po co. Dwa maleńkie ciała na moich rękach, nie miały w sobie już iskry życia. Myślałem, że i ja wkrótce do nich odejdę i już tego wyczekiwałem, gdy nagle poczułem ciepło. Nie było, to ciepło ogniska, lecz pochodziło od ognia tysiąckroć gorętszego. Zobaczyłem ogromnego smoka, który leciał w moją stronę, topiąc lód i śnieg na wiele stóp od niego. Smok ten nie ział ogniem, nie niósł śmieci. Całe ciepło pochodziło z jego serca. Przyleciał do mnie i osłonił mnie ogromnymi skrzydłami. Z jego paszczy wystrzeliły dwa ogniki, które opadły na zsiniałe ciała moich dzieci. Usłyszałem płacz i poczułem oddech tych, których miałem za zmarłych. Spojrzałem się w jego oczy. Mądre oczy. Nigdy nie spotkałem osoby o takiej mądrości w oczach. Później mnie przytulił a ja się obudziłem. Obudziłem się spokojny jak nigdy i wiedziałem, że muszę odnaleźć smoki. Tylko one uchronią moje dzieci przed śmiercią." Marzenie o tyle piękne co niemożliwe. Wszystkie smoki wyginęły dawno temu a jaja, będące w posiadaniu Targaryenów od jeszcze dłuższego czasu pozostają głuche na próby wyklucia młodych. Velaryon nie patrząc jednak na przeciwności, kazał zbudować sobie karakę odpowiednio przystosowaną do długich i dalekomorskich podróży. Statek nazwał "Żartowniś", gdyż kiedy opowiedział o swoich planach Pani żonie, ta nazwała go tym mianem. Niepomny na ostrzeżenia, próby odwiedzenia go od pomysłu i przeciwności, zebrał załogę wilków morskich i chłopów na schwał, po czym wyruszył zostawiając na nadbrzeżu płaczącą żonę. Gdzie szukać? Nie znajdując odpowiedzi na to pytanie, jako wskazówka mógł posłużyć mu jedynie sen. Trzeba płynąć tam, gdzie śnieg i lód nigdy nie dają ukojenia zmarzniętej ziemi. Na Mur. Jednak nie odnalazł tam odpowiedzi gdyż widząc mroźne pustkowia, natychmiastowo kazał zawrócić statek zmieniając kurs na Braavos. Mimo czasu spędzonego w mieście uciekinierów z dawnej Valyrii, Daemon nie odnalazł tam ani jednej wskazówki, podobnie jak w Lorath, będącym kolejnym przystankiem jego podróży. Bezowocne poszukiwania od strony morza zmusiły go do opuszcznenia pokładu Żartownisia i udania się wgłąb lądu do Norvos. Będąc tam Velaryon musiał wyświadczyć jakąś przysługę Brodatym Kapłanom, gdyż Ci gdy Poszukiwacz opuszczał ich miasto przydzieli mu jednego z członków ich zakonu do ochrony. Jest to jedyna rzecz warta wspomnienia z wydarzeń w tym mieście gdyż żadnych informacji na temat smoków tam nie znalazł i szybko ruszył w drogę do kolejnego miasta, Qohoru. W mieście czarnoksiężników zdarzyła się owiana tajemnicą tragedia kiedy połowa towarzyszy Daemona zginęła a ten w niezwykłym pośpiechu opuścił miasto z resztką swoich ludzi i wrócił do Lorath gdzie zakotwiczony był Żartowniś. Pytany o wydarzenia z Qohoru, Kapitan odpowiedział mi: „Był to ślepy zaułek, pełen wszystkiego czego nie chciałem znaleźć.” i „Moja noga nigdy więcej nie postanie w tym przeklętym mieście.”.  Zostawiając Morze Dreszczy za plecami, Żartowniś zawijał do portów Pentos, Myr, Tyrosh i Lys znajdując tam nie więcej jak garść pamiątek i uczucie zawodu. Poszukując oparcia w swoich poszukiwaniach, Kapitan powziął decyzję o udaniu brzegiem Dorne do Starego Miasta by prosić maesterów o przydzielenie mu odpowiedniej pomocy. W tym właśnie momencie opowieści nasze drogi się skrzyżowały. Byłem świeżo po ukończeniu wykuwania mojego łańcucha a tak się składało, że wszystkie ogniwa potrzebne Daemonowi się w nim znajdowały. Seneszal przydzielił mnie do niego na służbę pod warunkiem, że będę mógł napisać książkę o owej wyprawie. Wtedy Velaryon postawił swój warunek. Książka miała być przeczytana przez kogokolwiek dopiero po jego śmierci. Dziwny warunek, lecz arcymaester na to przystał. Już kiedy pierwszy raz postawiłem stopę na Żartownisiu zauważyłem, że wśród załogi byli wojownicy z wielu części Westeros a nawet cudzoziemców. Niektórzy byli zwykłymi marynarzami. Lecz było kilku, którzy bardziej rzucili się w oczy. Oprócz Brodatego Kapłana, o którym już wspominałem, było kilku Myryjskich kuszników, z czego jeden wielki jak szafa potrafiący naciągnąć swoją kuszę gołymi rękami, dwóch Braavoskich zbirów o wąskich mieczach i złośliwym wyrazie twarzy, grupa kolorowo ubranych najemników z Tyrosh i młodzieńca o delikatnej urodzie z Lys, który jak się później dowiedziałem z nożem w ręce był równie zabójczy co piękny. Wprost ze Starego Miasta popłynęliśmy na Wyspy Letnie i tak się złożyło, że zostaliśmy tam dłużej z powodu festiwalu, którego szczegółów nie przytoczę ze względu na moralność i dobre wychowanie. Oprócz festiwalu byliśmy świadkami wojny, jeśli można to tak nazwać, gdyż bardziej przypomina Westeroski turniej z bardziej krwawym zakończeniem. Odpływając zabieraliśmy same dobre wspomnienia i uzupełniliśmy załogę Wyspiarzami. Wtedy dopiero dowiedzieliśmy się, że wyruszamy na dalsze poszukiwania mitycznych istot zwanych smokami i spróbujemy dostać się do ruin Valyrii.  Paru załogantów oponowało lecz Daemon rzekł tonem nie znoszącym sprzeciwu: „Płyniemy a kto się boi niech wie, że do domu wpław ma mniejsze szanse na przeżycie niż zostając na statku.” ostatecznie zamknęły dyskusję. Mimo kilku podejść nie udało nam się dopłynąć do serca Valyrii, lecz i tak byliśmy bliżej niż inni, którzy próbowali a przeżyli i bliżej niż ktokolwiek z nas by chciał. Velaryon znalazł tam coś lecz z nikim się nie podzielił informacją a jedynie powiedział, że to jedynie poszlaka i skierował Żartownisia ku Volantis, Pierwszej Córce Valyrii. W Volantis nie zabawiliśmy długo, zaledwie kilka dni a Daemon odpływał wyraźnie zawiedzony. Kolejne lata spędziliśmy na pływaniu po Morzu Letnim a czasem nawet i Nefrytowym. Nie ukrywając prawdy za ładnymi słowami Żartowniś został statkiem pirackim. Jakoś trzeba było wyżywić ludzi a przecież nie ryzykują swojego życia jedynie za jedzenie i marzenie Kapitana. By nie zablokować sobie możliwości cumowania w żadnym porcie, Daemon zawsze kazał po złupieniu zatopić statek razem z wszystkimi, którzy przetrwali abordaż mówiąc „Martwe koty nie miauczą!”. Zawijaliśmy do Qarth i wszystkich portów Zatoki Niewolniczej, w razie potrzeby uzupełniając brakującą załogę o procarzy z Tolos i Nieskalanych. Kiedy Kapitan uznał, że mamy wystarczająco środków na dalszą podróż, udaliśmy się do Złotego Imperium Yi Ti, którego bogactwo i potęga kładą cień na wszystkie inne krainy Essos, jednak jedności w nim jest mniej niż w Westeros za czasów Siedmiu Królestw. Spędziliśmy tam dużo czasu mogąc napawać się pięknem ich miast i zadziwiać kulturą, zwyczajami a nawet występującymi tam zwierzętami. Velaryon zachowywał się bardziej jak podróżnik niż poszukiwacz i zdawać by się mogło, że porzucił dawny cel a nawet zapomniał o dawnym życiu. Nie mogliśmy się bardziej mylić. Pewnego dnia po prostu wrócił z przechadzki na statek i powiedział: „Wypływamy”. Wypłynęliśmy, choć kilku z nas zostało na brzegu gdy dowiedzieli się, że płyniemy do Asshai a później do Cienia. Wielu, w tym również ja, bało się równie mocno co dezerterzy lecz wierność Kapitanowi nie pozwoliła nam go opuścić podczas ostatniej podróży do granic map. Asshai było jeszcze bardziej mroczne i ponure niż w opowieściach lecz nie ma czemu się dziwić gdyż słowa nie oddadzą nastroju tego miasta. Nie usłyszysz tam śmiechu ni śpiewu a jedynie szepty lub ciszę. Pierwszy raz załoga nie chciała zejść na ląd ponad to co konieczne, nikt nie zwiedzał miasta, bo pozornie nie ma czego. Wszystko warte uwagi w tym mieście jest ukryte a Daemon chciał odkryć tylko parę tajemnic. Blisko rok spędziliśmy w Asshai, Velaryon nie zabierał mnie do miasta, brał ze sobą tylko najlepszych ludzi jako obstawę. Schodził z pokładu rano, wracał wieczorem, rozmawiał z czarodziejami, czarnoksiężnikami oraz innymi tajemniczymi osobami. Nie dzielił się za mną przebiegiem tych spotkań a jego ludzie nawet jeśli coś wiedzieli, nie chcieli mi powiedzieć. Udało mi się kiedyś podsłuchać, że szuka Władcy Cieni, który poprowadzi go do Cienia i wskaże mu drogę do smoków. W końcu go znalazł. Aqais, bo tak się nazywał był niski i chudy, twarz ukrywał pod lakierowaną i malowaną na czarno maską, nosił szaty z czarnego jedwabiu a jego włosy były białe niczym trawa porastająca tamte tereny. Jego oczy były puste, bezbarwne o nieobecnym spojrzeniu, jakby ich nie było a głos nigdy nie wznosił się ponad szept. Strach połączony z nienawiścią do mężczyzny z zakrytą twarzą można było wyczuć wśród załogi za każdym razem gdy ten pojawiał się na pokładzie. Gdy dowiedzieliśmy się, że Kapitan schodzi  na ląd jedynie z Aqaisem i nazajutrz dowiemy się co dalej z naszą wyprawą, wiedziałem że moim obowiązkiem jest za nimi podążyć. Protesty załogi na nic się zdały. Poszli a ja za nimi. Nigdy w życiu nie bałem się tak jak wtedy. Trzymałem bezpieczny dystans lecz sądzę, że wiedzieli iż za nimi pójdę. Z perspektywy czasu widzę, że nie mieli nic do ukrycia. Udali się na morze zjawotrawy. Księżyc w pełni tworzył niesamowitą atmosferę, która pochłonęła mnie doszczętnie. Zapomniałem o strachu, ukrywając się kilkaset stóp od magicznego rytuału. Najpierw Daemon usiał ze skrzyżowanymi nogami na ziemi a Władca Cieni zaczął malować mu białą farbą na twarzy magiczne znaki, później używając tej samej farby narysował okrąg i kolejne znaki na ziemi. Aqais wyciągnął flaszeczkę kazał Velaryonowi wypić zawartość jednocześnie zaczynając inkantacje w niezrozumiałym dla mnie języku. Następnie wszystko zaczęło dziać się niezwykle szybko, biała farba zmieniła kolor na jaskrawozielony a Kapitan zaczął bredzić. Mówił o jedności ze światem i że wszystko co żyje porusza się z mocą jednej energii. Prawdę mówiąc dla mnie brzmiało, to jak wizje obłąkanego. Dużo zdań nie miało sensu ale składając je pod wspólny kontekst można było wywnioskować, że smok, który zjada własny ogon go przechytrzył. Większość wizji polegała na jednostronnej rozmowie Poszukiwacza z wyimaginowaną istotą i śmiechu. Ze słów, które były coraz bardziej oderwane od rzeczywistości dedukowałem, że gonił coś co miał pod nosem i… straciłem przytomność. Gdy się obudziłem, byłem w swojej kajucie na Żartownisiu. Wyszedłem na pokład i zobaczyłem, że płyniemy przez Morze Nefrytowe. Na pytanie dokąd zmierzamy, Kapitan odpowiedział z uśmiechem: „Do domu”…


Ekwipunek



  • Karaka "Żartowniś"
  • Para Toporków z głowicami z Qohorickiej stali w kolorze turkusowym i trzonkami z czardrzewa
  • Stroje z wszelkich odwiedzonych miejsc
  • Dziesięć skrzyń egzotycznych pamiątek (większość skarbów z podróży trafiło do skarbca rodu Velaryon)
  • Skrzynka z truciznami, eliksirami i alchemicznymi wywarami pochodzącymi z całego świata


acidbrain

Powrót do góry Go down
Aylward Baratheon

Aylward Baratheon
Ziemie Burzy
Skąd :
Koniec Burzy
Liczba postów :
1935
Join date :
30/04/2013

Daemon Velaryon Empty
PisanieTemat: Re: Daemon Velaryon   Daemon Velaryon EmptyPią Lis 11, 2016 11:56 am

Daemon Velaryon napisał:
Daemon ma sześć stóp wzrostu

Zalecam zapoznanie się z antropologią Westeros - podobny wzrost jest rzadkością, w przeliczeniu to 183 centymetry wzrostu, czyli niemal najwyższy zakres. Równie wysokie postaci wywodzą się głównie z Północy, więc niestety, ale poproszę o zejście do pięciu stóp i odpowiedniej ilości cali.

Daemon Velaryon napisał:
tatuaże na gładko ogolonej czaszce zaczynające się na skroniach i przechodzące aż na kark

Tatuowani są niewolnicy w Volantis, w twojej historii zaś nie ma żadnej wzmianki o tym, gdzie postać została wytatuowana i dlaczego. W każdym razie w Westeros będą to malunki kojarzące się wyłącznie z niewolnictwem.


Daemon Velaryon napisał:
Dziesięć skrzyń egzotycznych pamiątek (większość skarbów z podróży trafiło do skarbca rodu Velaryon)

Dziesięć to dość sporo, na dodatek nie wiemy, jakie dokładnie to pamiątki - jeśli koniecznie chcesz mieć ze sobą podobne artefakty, to bardzo proszę o informację, co pośród nich można znaleźć, by nie okazało się, że jesteś w posiadaniu rogu poskramiającego smoki bądź pięciu mieczy z valyriańskiej stali.

Rozumiem, że zamysłem była postać podróżnika, jednak część z odwiedzonych miejsc wydaje się wciśnięta zwyczajnie na siłę - nie lepiej nieco ograniczyć ich ilość i zachować przy tym logiczne powody, dla których zostały odwiedzone? Choćby samo Volantis, które zupełnie nic nie wnosi. Nie do końca przemawia do mnie również to, co działo się w Asshai, jednak rozumiem, że to poniekąd oś napędowa historii - w każdym razie miej na uwadze, że po tak długim przebywaniu w tej krainie postać powinna zwyczajnie postradać zmysły, a przynajmniej taki los czekałby znaczną część załogi. Niewielu śmiertelników stamtąd wraca.

Zdjęcie w karcie się nie wyświetla, popraw to proszę, na dodatek na avatarze postać trzyma w dłoni krzyż - to symbol chrześcijański, który nie ma przełożenia na realia PLiO.
Powrót do góry Go down
 

Daemon Velaryon

Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Powrót do góry 
Strona 1 z 1

 Similar topics

-
» Daenerys Velaryon
» Daenor Velaryon
» Daemon Martell
» Aenor Velaryon
» Jaehaerys Velaryon

Permissions in this forum:Nie możesz odpowiadać w tematach
 :: Spis ludności :: Kobiety i Mężczyźni-