a
IndeksLatest imagesRejestracjaZaloguj
Jair Żebrak



 

 Jair Żebrak

Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Go down 
AutorWiadomość
Jair Żebrak

Jair Żebrak
Mur
Skąd :
północ
Liczba postów :
12
Join date :
07/05/2016

Jair Żebrak Empty
PisanieTemat: Jair Żebrak   Jair Żebrak EmptySob Maj 07, 2016 5:37 pm


Jair Żebrak










Wiek:
32 dni imienia
Miejsce urodzenia:
prawdopodobnie
gdzieś na północy

Ród:
-
Stanowisko:
Czerwony Kapłan /
Członek Nocnej Straży

Aparycja

Jak opisać szaleńca? Na pierwszy rzut oka, przy pierwszym zastanowieniu się, nie wygląda to na trudne zadanie. A jednak, niewątpliwie, Jair to osoba niebanalna w opisie. Krótkie włosy o kolorze ciemnego blondu chowa pod wełnianym kapturem. Wstydzi się zakoli, które powoli pozbawiają jego czubek głowy owłosienia? Bardziej prawdopodobne jest, że zwyczajnie chce ukryć swoją twarz przed innymi – tylko jaki jest jego powód? Przecież żyje wśród „braci”. Ilu „braci” widziały jednak te niepokojąco błyskające, szare oczy? Czy to nie po prostu kolejna grupa, w którą musiał się wpasować, wchłonąć, by zostać, na chwilę jeno, godnym tolerowania? Odpowiedź na to pytanie zna pewno jedynie on sam, mężczyzna o przerażającej, dzikiej twarzy, często podkreślonej czarną farbą. Zaznacza tym swoją tajemniczość i nienormalność. A przynajmniej tak może pomyśleć sobie o nim ktoś z zewnątrz. Cóż, wewnątrz jest tylko On sam i wydaje się, że mu tam wygodnie. Tak samo, jak w tych szarawo-ciemnozielonych szmatach, których nie zmienia zbyt często. Inną sprawą jest jego skórzana tunika, którą zawsze nosi pod tą wierzchnią odzieżą – tego typu ochronnego ekwipunku nie dało się tak po prostu czymś zastąpić, a częste jego oporządzanie mogło doprowadzić do zniszczenia i utracenia jego defensywnych cech. Takie „szaty” może przecież z łatwością prać. Robi to jednak dopiero wtedy, kiedy swąd z nich się unoszący zaczyna mu doskwierać. Nie znaczy to jednakże, że mężczyzna spędza w tych, przykrywających lekką zbroję z czerwonej skóry, płachtach całe dnie. Od czasu, do czasu – przeważnie w zamkniętych pomieszczeniach lub w ciepłe dni, na świeżym powietrzu (co na północy raczej się nie zdarza), można zobaczyć go prezentującego swoje zgarbione, choć całkiem dobrze zbudowane ciało w byczej skórze. Tak przynajmniej było zanim został członkiem Nocnej Straży. Teraz musi nosić się jak każdy ze "Strażników". Na co dzień ukazuje się jako dosyć niski, jak na dorosłego mężczyznę, nerwowy człowiek, wiecznie przebierający swoimi palcami i przeplatający je ze sobą, jakby w geście planowania czegoś złowrogiego. 167 przyprawiające o dreszcze centymetry . Persona na pierwszy rzut oka nienormalna i niezachęcająca do bliższego poznania. Wariat? Ale jaki jest naprawdę? Ciekawe czy wie to sam Jair...?


Biografia


- Mówię przeca! - krzyknął, wymachując prawą ręką – Cało wioske zgrabili, chłopy zabili, baby zabili, dzieci pokradli! Pola zdeptali i woły wzieli! Mój Lordzie, musisz pomóc! Przechować tu gdzie, bo tam nic nie zostało! – zdyszany chłop przetarł swoje oblane potem czoło i wpatrując się w sylwetkę Lorda z lekko pochyloną głową, prosił oczyma – My widzieli! Ja, ja widziałem, jak nawet te rodziny, co handlować przyszli, oni pozabierali! Dziecko jedne było co z dziesińć może dni imienia miało, a się tak wyrywał, że go od razu pałką czy cepem zbili, co stracił opamiętanie i padł na ziemie. I go tyz wzieli! Okrutne byli! Tylko mi się uciekło. Lor-- – przerwał nagle swój chaotyczny raport, gdy zobaczył uniesioną w górze rękę mężczyzny zasiadającego na tronie.
Gospodarz, władca włości zmierzył chłopa wzrokiem, a na jego twarzy pojawił się nieodgadniony grymas. W sali zrobiło się cicho, że nawet za oknem słychać było dmuchający w drzewa, silny wiatr. Ciszę przerwało chrząknięcie. To Lord, podjął decyzję:
- Służba. – z cienia wyłoniły się dwie, biednie ubrane, młode dziewczyny – Znajdźcie Lorda Grantha. Powiedzcie mu, że chcę, by wstrzymał się z podróżą do jutra. – i wybiegły z sali, tak, jakby ich wcześniej w ogóle nie było – Znajdziemy wam wygodną celę, żebyście się wyspali. Jutro wyruszycie z Lordem Granthem na Mur, do Nocnej Straży. – chłop zaczął już nerwowe tłumaczenia – Nic więcej nie mogę dla was zrobić. Tam będziecie mieli jedzenie, posłanie i cel życia. – uniósł głos i spojrzał wymownie na straż.
- A-ale, Lordzie! – próbował wydusić z siebie jeszcze te kilka, nic niewartych i niezmieniających sytuacji słów, kiedy strażnicy „odprowadzali” go do drzwi.
Następny poddany wszedł do sali przy akompaniamencie głuchych okrzyków.

***

Noc już całkowicie rozpostarła swoje czarne skrzydła na niebie. Była czysta, magiczna. Miesiąc świecił w prawie całej swej okazałości, przy gwiazdach, które błyskały w swoich chórkach, czyniąc odróżnienie ich od zwykłych iskier ogniska prawie niemożliwym dla zwykłego więźnia. Więźnia siedzącego przy płomieniach, przypiekającego sobie swoją codzienną rację chleba. Patrzącego w ten gwiezdny teatr, utopionego w myślach: dokąd zmierzamy? ile jeszcze dni przyjdzie nam wędrować? jak wiele musimy jeszcze wycierpieć, by zostać w końcu oddanym jakiemuś okrutnemu lordowi? Czy to właśnie nie te myśli zaprzątały głowę tego biednego człowieka? Czy nie są piękne nasze nieszczęścia? Piękne jak ta noc gwiaździsta i miesi-- [plama atramentu]

kocham cię, moja lauro [pisane nerwową ręką, pospiesznie, podpis nieczytelny, przerwana, pomięta kartka papieru z odbitym na niej śladem buta]

*

- Kurwa. – syknął jeden z nich, odwracając wzrok z nieba na dwójkę pozostałych przy ognisku – Że też te dzikusy są nie do zabicia. Wielkie topory, grube brody... Każdą wioskę po drodze biorą bez problemu. – ściszył głos, oglądając się uważnie dookoła siebie – Pierdoleni bandyci. Nie chcę skończyć jako ich żarcie czy co oni tam z nami zrobią, jak w końcu dojdziemy na miejsce. – odgryzł kawałek ciepłego chleba.
Jeden z dwóch mężczyzn po drugiej stronie stosu ogniskowego pokręcił głową i powiedział, kiedy tamten przeżuwał:
- Jakby to były dzikusy albo ci z górskich klanów, to nie jadłbyś teraz tego chleba. W ogóle byś nic nie jadł, bo byś już nie żył. To jest jakaś dziwna grupa. Nie wiem czego od nas chcą, ale na pewno nie trzymaliby nas przy życiu w takich warunkach, jeżeli chcieli nas po prostu zabić.
- Jeden pies. Nie chce mi się już tak łazić. – odezwał się trzeci, może trochę za głośno, jak na kogoś w takiej sytuacji.
- To może im to powiedz, przygłupie?! Dawaj, ciekawe jak szybko rozprują ci... Zaraz. Co? – przerwał, w reakcji na odgłosy kłótni gdzieś z głębi obozu.
- Ty parszywy... Rozłupię ci tę małą czaszkę! – wrzasnął jeden z bandytów krocząc w stronę jedenastoletniego chłopca.
Dziecko trzymało w rękach pieczone udko z kurczaka i próbując jak najszybciej je zjeść, przesuwało się powoli do tyłu. Dookoła dało się słyszeć okrzyki: „Zostaw go, Ved!” „O, znalazł sobie godnego przeciwnika!”. Znaczna część bandyckiej grupy śmiała się w głos, popijając mięso winem.
- Wracaj tu, gnoju!
Gonitwa trwała z dobre dwie minuty. Nieustającego śmiechu.
Kiedy mały w końcu nie miał gdzie uciec, rozwścieczony Ved stanął nad nim z ostrym mieczem w ręce. W ostrzu oręża odbijał się blask ogniska – a może księżyca?
- No, a teraz ci pokażę, czemu się nie kradnie...
Świst.
Pada ciało.
Kałuża krwi pochłania powoli coraz większe obszary ziemi dookoła trzydziestoletnich zwłok. Po chłopcu ani śladu.
- Wyrżnąć każdego trzymającego broń! Zostawić więźniów! – wyniosło się ponad narastający obozowy gwar, dym ogniska... Ponad gwiazdy.
- ZA DEEPWOOD!

***

[jedna z ostatnich zapisanych kartek w porwanym, zakurzonym dzienniku]

Kingslanding, ----[data nieczytelna]

Przyjęliśmy nowego w nasze szeregi. Młody, chyba z czternaście dni imienia. Nie wiem jak udało mu się tu dostać, ale jest niezwykle uzdolniony. Postanowiłem go wprowadzić w nasze grono, kiedy zobaczyłem go na targowisku. Kupował sobie jedzenie na straganach za pieniądze samych sprzedawców. Mieć takie ręce to dar. Dobrze, że nie stracił ich gdzieś po drodze do Kingslanding. Co do jego historii i charakteru... Niewiele wiem. Mówił coś, że stracił dom dawno temu. Patrząc na jego wiek, „dawno temu” musi znaczyć jakieś pięć lat. Pewnie uciekł jakimś bandytom. A może był ofiarą jakiegoś mniejszego konfliktu między lordami? Prawdę mówiąc: mało mnie to obchodzi, najważniejsze, żeby wykonywał polecenia i wzbogacał naszą gildię.

C.

*

Kin-------- ------------

Zostaliśmy nakryci. Straż zna naszą siedzibę, a to wszystko przez tego idiotę, Uhla. Gdybym mógł, wyciąłbym mu na czole „SYF”... Ale nie mogę, siedzi w lochach. Strażnicy złożyli mi ofertę: rozwiążę gildię, przekażę im całe skradzione dobra i oddam jednego z członków, by mieli na kogo zrzucić winę – w końcu ten dupogłowy Uhl nie wygląda na kogoś, kto mógłby ukraść chociażby bułkę z targu – a wynajmą mnie na swoje usługi i uniknę wyroku. Zamierzam podesłać im Jorgena. Jest najmłodszy i najmniej doświadczony. Ma talent, to prawda, ale ja będę potrzebował dobrych kontaktów. Strata kogoś innego byłaby głupią opcją. Wiele się nauczył przez ten rok, ale to już koniec jego złodziejskiej kariery. Wynoszę się z tej dziury. Rozwiązuję grupę i wskakuję na wyższy stołek. Ze strażą po mojej stronie, będzie mi znacznie łatwiej.

C.

*

Ta kurwa, Laura! Ktoś pomógł dzieciakowi uciec z więzienia i jestem pewien, że to ona! Dziwka zawsze była zbyt miękka. Teraz strażnicy pomyślą, że ich oszukałem. Muszę stąd jak najszybciej uciec, najlepiej na północ! Jak najdalej od Korony. Znam parę tajnych przejść, powinno się udać.

C.

[niekompletny dziennik leżał otwarty na tej stronicy, ostatniej z zapisanych, w ciemnej, rozległej piwnicy, urządzonej, jak kilkuosobowy pokój – meble były porozrzucane, jakby przez środek przeszło tornado]

***

Okręt zbliżał się powoli do Essos. Brzeg był coraz bliżej, jednak kapitan prowadził statek dalej. Jego celem było prawdopodobnie miasto portowe w północnej części wybrzeża. Pogoda była trudna do zniesienia. Ogniste słońce przypiekało prawie bose nogi marynarzy, którzy stąpali po rozgrzanych deskach statku. Pracowali solidnie, by jak najszybciej położyć nogi na suchym, stałym lądzie. Wśród załogi znajdowali się również kupcy i podróżnicy. Wszyscy pochodzący raczej z klasy wyższej. Płynęli pewnie do Braavos, by rozwinąć swój interes lub nawiązać współpracę z największym bankiem w całych Essos i Westeros razem wziętych.
Jeden z kupców przygotowywał właśnie swoje towary, by szybciej wynieść je z pokładu, kiedy przybiją już do brzegu. Widać, że był poddenerwowany, szukał czegoś w skrzyniach i przeklinał pod nosem.
- To niemożliwe. Na pewno, na pewno było pięć pełnych skrzyń. To na pewno ten brodaty Dornijczyk. Oni wszyscy są piratami. – i wiele innych słów wypływało wtedy z jego ust, jak nieskończone strumienie.
Trwało to, aż nie zauważył w końcu strzępka włosów wystających z jednego z pudeł. Chwycił za wieko i podniósł je, by zobaczyć co takiego siedziało w środku. Bardzo szybko jednak pożałował swojej decyzji. W momencie, kiedy zajrzał do skrzyni, do jego oczu dostała się morska sól, a sprawca – szesnastoletni chłopiec w znoszonych szmatach, wyskoczył z ukrycia. Jednym ruchem uwolnił zataczającego się z bólu kupczyka od jego mieszka i, robiąc parę susów, zeskoczył na małą łódź, przyczepioną do ściany statku. Załoga nie zdążyła zareagować, a złodziej odciął już sztyletem liny trzymające łódkę przy okręcie i wpadł na niej do wody. Chwilę później był już w takiej odległości od statku, że strzały najemników mających chronić załogę nie mogły go dosięgnąć.
Nastolatek nie wiedział jednak, że był właśnie w drodze „z deszczu pod rynnę” i zbliżał się do obozowiska piratów...

***

Kiedy złożono go pod moje skrzydła, był wrakiem człowieka. Pierwsze moje wrażenie – to człowiek w kwiecie wieku, którego los w życiu nie oszczędzał. Posiniaczony, opuchły, brudny i wychudzony. Na ciele miał pełno blizn. Siedział zgarbiony, powtarzając z przerażeniem: „Jest tylko żebrakiem. Żebrakiem. Och tak, tak. Niczym więcej. On jest tylko żebrakiem”. Nie pamiętał swojej historii i nie potrafił nam nic więcej powiedzieć, a w jego oczach widać było obłąkańczą iskrę. Kiedy jednak po raz pierwszy ujrzał światło naszego Pana, iskra ta przerodziła się w płomień wiary. Szlachetny, czysty ogień zamieszkał w jego sercu. Daliśmy mu opiekę, pożywienie, miejsce na ziemi, gdzie mógł poczuć się wreszcie jak w domu, po swojej długiej wędrówce. Pan Światła pokazał nam jego przeszłe życie i przekazał nam swoje pragnienie. Chciał, by ten zniszczony człowiek został jednym z jego dzieci. By nosił jego święty płomień przez ziemie Westeros i oczyszczał je z mroku. I chociaż zdawało się, że było już dla tego dorosłego mężczyzny za późno, by zostać kapłanem – kim byliśmy, by sprzeciwić się naszemu Panu?! Wkrótce okazało się, że za tą doświadczoną twarzą krył się porządny, szczery człowiek, który miał dopiero skończyć dwudziesty drugi dzień imienia. Dzięki łasce Pana Światła, ale także zapałowi i oddaniu tego mężczyzny, Żebrak opuszczał powoli jego duszę, by zrobić w niej miejsce na ciepło Naszego Ojca. Dziesięć lat ciężkiej pracy zaowocowało i zmieniło go nie do poznania. Tutaj nauczył się jak wprowadzać w życie plany Wielkiego R'hllora. Nauczył się niebezpiecznych, niezrozumiałych dla niewiernych ludzi technik... Opanował je i zasłużył na nowe imię. Dzisiaj, zostaje naszym bratem i wyrusza z misją powierzoną mu przez samego Pana Światła! Tego dnia Kapłan Jair się narodził! Chwała mu i Naszemu Panu! – mężczyzna w czerwieni zakończył święcenia i pobudził tłumy podobnie ubranych do okrzyku.

***

- Lordzie Dowódco! – do małego pokoiku wszedł mężczyzna w futrze.
Zdawał się bardzo dobrze znać z drugim, siedzącym przy dużym biurku. Tamten wstał i podszedł do gościa z uśmiechem. Po przyjacielskim uścisku, Dowódca zapytał:
- Co Cię do nas sprowadza? Następni ochotnicy?
- Ta. Ale na tych bym uważał. Banda dziwaków. Zwłaszcza ten jeden w czerwonych szatach. Mamrotał cały czas coś o Panu Światła i, że za to wszystko pochłoną nas cienie. – odpowiedział z niesmakiem i jakimś grymasem niezadowolenia na twarzy.
- Fanatyczne świrusy. Nigdy ich nie lubiłem. Nie ważne w co wierzą, zawsze sprawiają kłopoty. Nie mogliście go od razu zabić? – Komandor oparł się o stół i skrzyżował ręce na piersiach.
- Och, to byłaby wielka strata... Gość jest naprawdę niebezpieczny, ale jestem pewny, że zrobicie z niego tutaj bardzo dobry pożytek. Ukrywał się tu, na północy niecałe dwa lata. On i jego grupa ścigana była przez licznych lordów całego Westeros za palenie żywcem niewinnych mieszkańców wielu wiosek. Niby to, żeby ich oczyścić czy co. Mówię, że wariat. Miał szczęście, że trafił właśnie na mnie.
- Starzejesz się, Granth... Dwadzieścia lat temu pewnie urwałbyś mu łeb! – zarechotał oparty o stolik mężczyzna, jednak po chwili spoważniał – Dobrze... Zobaczymy co z tego wyjdzie. Dziękuję jeszcze raz. Do zobaczenia. – pożegnał się i zasiadł znów do biurka, kiedy Granth zamknął za sobą drzwi.

*

Mówią tu na mnie Żebrak. Żebrak, bo się garbię. Głupcy. Pan Światła nadal ma wobec mnie plany... To nie przypadek, że tu się znalazłem. Jair ma oczyścić Westeros z mroku i chłodu... Z tego co czai się za Murem... On dał mi życie i jemu je oddaję. Swoje życie i życie wszystkich niewiernych. Ale najpierw muszę zdobyć nowych braci...

for the night is dark and full of terrors


Ekwipunek


- mały toporek,
- sztylet,
- miecz jednoręczny,
- zbroja z futrem Nocnej Straży,
- jego stare szaty i skórzana zbroja,
- świeczka,
- krzemień,
- 5 przemyconych kapłańskich mikstur (2 lecznicze, 1 trucizna, 1 krople nasenne, 1 olejek do namaszczania),
- kubełek czarnej farby

acidbrain



Ostatnio zmieniony przez Jair Żebrak dnia Pon Maj 09, 2016 8:55 pm, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry Go down
Aylward Baratheon

Aylward Baratheon
Ziemie Burzy
Skąd :
Koniec Burzy
Liczba postów :
1935
Join date :
30/04/2013

Jair Żebrak Empty
PisanieTemat: Re: Jair Żebrak   Jair Żebrak EmptyPon Maj 09, 2016 5:17 pm

Mam pewne zastrzeżenia odnośnie wzmianki o niewolnikach - być może to dość niefortunny dobór słów w odniesieniu do więźniów, jednakże jeśli miałeś rzeczywiście na myśli ludzi w niewoli (zwłaszcza, że później pojawia się wzmianka o "sprzedawcach niewolników") to należy pamiętać, iż w Westeros niewolnictwo jest nielegalne, a handlarze, jeśli już jacyś się pojawią, niemal natychmiast tracą głowy. Zwyczajnie nie opłaca im się polować w Siedmiu Królestwach na ludzi, którzy - gdy zostaną zaatakowani - szukają pomocy u swych lordów, ci z kolei nie mogą ignorować takiego problemu. Nie musisz całkowicie rezygnować z tego fragmentu historii - wystarczy niewolę zamienić na więzienie, nawet takie, na które skazano na niewinność, i wszystko ponownie złoży się w kupę. ;)
Powrót do góry Go down
Jair Żebrak

Jair Żebrak
Mur
Skąd :
północ
Liczba postów :
12
Join date :
07/05/2016

Jair Żebrak Empty
PisanieTemat: Re: Jair Żebrak   Jair Żebrak EmptyPon Maj 09, 2016 8:56 pm

Poprawiłem! :D To znaczy chyba, bo nie wiem czy tyle wystarczy... :o
Powrót do góry Go down
Aylward Baratheon

Aylward Baratheon
Ziemie Burzy
Skąd :
Koniec Burzy
Liczba postów :
1935
Join date :
30/04/2013

Jair Żebrak Empty
PisanieTemat: Re: Jair Żebrak   Jair Żebrak EmptyPon Maj 09, 2016 9:21 pm

A zatem akceptuję i witam w szeregach Nocnej Straży!
Powrót do góry Go down
Sponsored content


Jair Żebrak Empty
PisanieTemat: Re: Jair Żebrak   Jair Żebrak Empty

Powrót do góry Go down
 

Jair Żebrak

Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Powrót do góry 
Strona 1 z 1

Permissions in this forum:Nie możesz odpowiadać w tematach
 :: Spis ludności :: Kobiety i Mężczyźni-