Valerie Tyrell Skąd : Wysogród Liczba postów : 100 Join date : 16/05/2013 | Temat: Balkon Sob Lis 30, 2013 9:52 pm | |
| |
|
Valerie Tyrell Skąd : Wysogród Liczba postów : 100 Join date : 16/05/2013 | Temat: Re: Balkon Pią Gru 06, 2013 10:30 pm | |
| //Po dłuuuggiiiejj przerwie; naprawdę z CT, teoretycznie: z wielu miejsc
Pożegnanie przyjaciół. Porwanie brata. Wojna. Strach. Choroba. Podróż statkiem. Ślub najdroższej przyjaciółki. Kłótnia z matką. Pożegnanie najukochańszej siostry oraz starszego brata. Ryzyko. Zagrożenie. Niedowierzanie. Rosnące poczucie winy. Ucisk w klatce piersiowej. Niby krótki okres czasu, a tak wiele się wydarzyło.... Mimo wszystko nadal odnosiła wrażenie, jakby to było wczoraj. Wizyta w Czerwonej Twierdzy. Hołd. Zamach. Ucieczka. Taniec. Stal oczu. Wojna. Wizyta w stajni. Spotkanie ze starym przyjacielem. Bezwiednie przejechała dwoma palcami po lotkach strzały, mocniej zaciskając łuk. Może dla niektórych było to śmieszne, ale czuła się z nim znacznie bezpieczniej. Zapewne wiązało się to z jej celnym okiem. Nigdy nie pudłowała. Od dziecka. Energicznie zdjęła kaptur ulubionego płaszcza i zadarła głowę, wypatrując na niebie czarnego punkty. Na próżno. Jednak w przeciwieństwie do rodziny, nie potrafiła spokojnie usiedzieć w komnacie, szydełkując czy rozmawiając o pogodzie. Nie miała zamiaru udawać, że wszystko jest w porządku. Bo tak nie było. Wykonała kolejny miarowy oddech, intensywnie wpatrując się w bramę. Powinien już wrócić. Dać sygnał, że żyje. Oblizała wargi. -Bogowie miejcie w opiece moich braci. Zamrugała kilka razy, czując dłoń na ramieniu. Chociaż powinna gorączkowo panikować, chodzić wciąż tam i z powrotem, nerwowo szeptać, a może nawet płakać... nie potrafiła. Jej spokój był w pewnym sensie przerażający. Ale czuła jedynie silne napięcie w gardle. Bezsilność. Nic gorszego być nie może. Nieprzytomnie spojrzała na rozmówce i lekko pokręciwszy głową, podziękowała za jedzenie. Od kilku dni nie była w stanie nic przełknąć i mało ją w tej chwili obchodziło jej zdrowie. Rodzina była zagrożona. Tylko to się liczyło. Tyrell'owie postanowili nie martwic Cailet. Nie była zwolenniczką ich decyzji. Rozumiała, że nie chcą martwić rudowłosej różyczki, ale... czyż nie dowie się o tym prędzej czy później? I to od kogoś obcego, a nie od rodziny? Odnosiła wrażenie, że znów nie doceniają ukochanej siostry. A to, już zupełnie jej się nie podobało. Odwróciła głowę i wbijając wzrok w dal, nie odezwała się. Koniec świata. Czyżby Valerie Tyrell zaniemówiła?
Trudno było jej mówić w takiej chwili. To wszystko było jak sen. Lub koszmar. Zbliżający się sąd nad Alysanne. Bitwa. Z transu wyrwał ją wyjazd. Długa droga na ślub siostry w tej mrocznej chwili, była jak blask świecy w ciemności. Tylko czy z tego płomyka nie wyrośnie płomień?
zt./podróż do Winterfell
Ostatnio zmieniony przez Valerie Tyrell dnia Sro Paź 08, 2014 4:02 pm, w całości zmieniany 1 raz |
|
Jenna Flowers Skąd : Reach Liczba postów : 33 Join date : 02/02/2014 | Temat: Re: Balkon Wto Sie 26, 2014 5:03 pm | |
| trzeba coś napisać, jakbym jednak chciała utrzymać postać, prawda?
Jen nie wychylała nosa spoza siedziby rodowej Tyrellów i prawdę mówiąc nudziła się ogromnie. Ile można dłubać w drewnie, albo jeździć po najbliższej okolicy i podziwiać przyrodę. Wolała przygody i towarzystwo. Może i nie mogła na nie narzekać, ale to nie było 'to'. Była tylko bękartem, prawda? Nie mogła liczyć na wiele. Niestety byli i tacy, którzy nie chcieli z nią rozmawiać. Jen było trochę przykro, ale co zrobić, taki jej los. Siadywała wtedy w kącikach i z daleka patrzyła na możnych i przysłuchiwała się ich rozmowom. Tak było nawet teraz. Wspięła się po schodach w górę i wyszła na przestronny balkon. Nikogo tam nie było, więc przeszła dalej, ku balustradzie i spojrzała w kierunku bramy. Cały czas ktoś wjeżdżał, albo wyjeżdżał. Więcej ludzi, więcej nowin. |
|